Zegrzynek
Wieś letniskowa , dawna osada fabryczna; resztki
dworu z 1838r. położonego nad Narwią przy ujściu wąwozu , od drugiej
połowy XIX w. w posiadaniu Z. Szaniawskiego, a następnie jego syna
Jerzego Szaniawskiego , wybitnego dramaturga. Dwór spłonął w tajemniczych
okolicznościach w 1977r.
Rezerwat przyrody w Zegrzynku , 3 km na północ od Zegrza , pow 12ha,
utworzony w 1977 r.;rezerwat typu leśnego z bardzo urozmaiconą rzeźbą
terenu; stroma wysoka skarpa nad Narwią , wcięcie erozyjne stożki
napływowe , obrywy pokryte okazałym lasem grądowym; drzewostan:
grab , dąb , klon , lipa , sosna; w południowej części rezerwatu
zespół świetlistej dąbrowy; pomniki przyrody : sosny zwyczajne ,
dęby szypółkowe
Jerzy Szaniawski
-
Jerzego Szaniawskiego nazywa się - i dawniej, i dzisiaj - "mistrzem z Zegrzynka".
I nie bez powodu.
-
Rodzina Szaniawskich przybyła z Litwy. Ojciec pisarza, Zygmunt Szaniawski nabył Zegrzynek
(niedaleko Serocka nad Narwią) po roku 1880. Za życia rodziców pisarza w Zegrzynku był młyn,
słynny na całe województwo; potem ten młyn się spalił.
Ojciec Jerzego Szaniawskiego był
fachowcem - rolnikien pisującym nawet do prasy. W domu rodziców w pewne dni głośno czytano,
a potem dyskutowano. Omawiano także sprawy teatralne ówczesnej Warszawy. Niejedna wędrowna trupa
teatralna zawadziła o Zegrzynek, dając w domu państwa Szaniawskich przedstawienia, o czym
pisarz opowiedział w swych wspomnieniach w książce "W pobliżu teatru" z roku 1956.
-
Po drugiej wojnie swiatowej z dawnej świetności Zegrzynka ocalał tylko zabytkowy
klasyczny dworek, stojący na niewielkim wzniesieniu nad Narwią, w otoczeniu starych
drzew. Dworek pochodzi sprzed roku 1850.
-
Przed wojną Szaniawski przebywał głównie w Zegrzynku. Mieszkał w dwóch pokojach na
pięterku, do których prowadziły schody z sieni. Okres wojny Szaniawski - wypędzony
ze swojej posiadłości przez Niemców - spedził w Warszawie, a okres tużpowojenny -
w Krakowie. Od roku 1951 znowu stale przebywał w Zegrzynku.
-
Powyżej dworu rozciąga się drugie, o wiele wyższe wzniesienie, na którym mieści się
sad owocowy oraz rosną sosny; ich widok i szum przypomina wariantową oktawę z
"Beniowskiego" - tę, w której jest mowa o dumnej decyzji samotnika i słychać "jęk
szatanów w sosen szumie..."
-
Z wysokiego zegrzyńskiego wzniesienia widać kawał swiata: dołem płynie szeroko rozlana
tu Narew (a właściwie Bugo-Narew), na której lewym brzegu-na horyzoncie-czernieją lasy.
Nocami nad wzgórzem zegrzyńskim błyszczą wspaniałe gwiazdy. Błyszczą one także-
jakże często!-i w świecie poetyckim Szaniawskiego.
-
Rankiem, wyjąwszy zimę, gdy Narew pokryta jest lodem, rzeka-oglądana z ganku dworu-
migocze w słońcu między drzewami. Na przełomie zimy i wiosny rzeką płynie kra,
której charakterystyczny syk słychać nie tylko na brzegu, ale i także na wzniesieniu,
na którym stoi dwór. Przypomina się dramatycza akcja "Mostu" i jednoaktówka "Powódź"
z Dwóch teatrów.
-
Wiosną i latem Zegrzynek zdobi bujna zieleń, która litościwie ukrywa wojenne
zniszczenia i późniejsze zaniedbania. W dół rzeki rozciąga się nieuporządkowany, na
poły dziki park, w którego zarosłych alejkach przemykają czasami zające i usłyszeć
można pohukiwanie gołębi. Jest tutaj coś z poezji starych ogrodów, jaką spotykamy
w niektórych opowiadaniach Bolesława Prusa.
-
W Zegrzynku panowała zawsze wielka cisza - przerywana tylko niekiedy urywanym krzykiem
ptaka czy pluskiem rzeki. Dzisiaj - na wysokości alei wjazdowej do Zegrzynka, tuż nad
Narwią - powstał ośrodek turystyczno-wypoczynkowy na gruncie odstąpionym przez pisarza.
Ciekawi turyści docierali do dworu, niepokojąc pisarza, który przed tą inwazją bronił
się ogrodzeniem i napisem: "Wstęp wzbroniony. Własność prywatna Jerzego Szaniawskiego".
-
Okolica piękna. Niejedno z tej urody nadnarwiańskiego świata wnikęło niewątpliwie do
twórczości autora "Mostu". Jest to jedno z zadań, które podejmie przyszły monografista.
-
Aleją zliżamy się do dworu; zieleń pokrywa jego ściany i rozpościera sie nawet na dachu.
Wchodzimy po kamiennych schodkach na ganek wsparty na czterech białych kolumnach. W sieni
spotykamy Jerzego Szaniawskiego, który podając rękę mówi głębokim tenem: "Witam".
-
Twarz wyrazista. Sporzenie niebieskich oczu przenikliwe. Przypomina sie wizerunek
starego Goethego, pędzla Józefa Stielera. W ubiorze Szaniawski był raczej zaniedbany;
tylko w Krakowie obserwować można było pewną staranność, zresztą nie pedantyczną.
Bo w ogóle pedantem nie był.
-
Lubił muzykę; słuchał z upodobaniem radia, przechadzając się po pokoju ze skrzyżowanymi
na piersiach rękami i prowadząc sobie tylko wiadomy monolog wewnętrzny, a może jakiś dialog
do nowej, powstającej właśnie w wyobraźni pisarza sztuki.
-
W Zegrzynku zawsze były psy, pełniące często straż od strony Narwi. Toteż idąc od rzeki
do dworu, można się było znaleźć pod psią eskortą, która zresztą manifestowała nie tyle niechęć
do gościa, ile raczej życzliwe zainteresowanie.We dworze rezydowała także drużyna kocia,
karmiona przez Szaniawskiego, który wynosił miskę do sieni, otocznony miałczącymi
pupilami, sunącymi za nim szparko. Stosunek do zwierząt był stosunkiem gospodarza,
bez jakiejkolwiek sentymentalnej czułostkowości. Kot, wędrujący po stole pomiędzy talerzami
i szklankami wypełnionymi czarną jak smoła herbatą, spotykał sie od razu z energiczną
odprawą. Natomiast w pokoju pisarza, na łóżku, niedaleko od promieniującego ciepłem
pieca, widzieć można było czarnego małego kotka zwiniętego w kłębek i pomrkującego przez
sen.
-
Zimą palono w piecach drzewem, które-ośnieżone-wnoszono w wielkim wiklinowym koszu
do pokojów. Śnieg topniejąc, syczał na palących się kłodach. Pachniało mrozem. Dwór
zegrzyński oświetlany był lampami naftowymi, niekiedy świecami, dopóki w połowie lat
pięćdziesiątych nie przeprowadzono elektryczności. Pisarz pracował głównie nocami.
Zimą - w czasie pracy - nieraz wdziewał na siebie palto i wkładał na głowę wełnianą
czapkę.
-
Jerzy Szaniawski mówił w sposób prosty, może nawet nieporadny. Była to jakby opozycja
do jego świetnej sztuki pisarskiej. Wypowiedź ustną dopełniał pauzami, gestami - najczęściej
półkolistym ruchem wyciągniętej wprzód ręki na stale gasnącą fajką. Prostocie wypowiedzi
ustnej towarzyszyła pewna niepodległość językowa, przejawiająca sie tym, że Szaniawski
na ogół stronił od utartego zasobu frazeologicznego, który jest w ciągłym obiegu. Stronił
także od barbaryzmów czy cytatów obcojęzycznych. Ale chętniej milczał, niż mówił. Chętniej
słuchał, niż starał się swą wypowiedzią kształtować rozmówcę.
-
U Szaniawskiego można było podziwiać nie tylko sztukę pisarską, ale i sztukę milczenia.
"Kto wie - zonotowałem w roku 1954 - może ta druga sztuka jest [u niego] warunkim
sztuki pierwszej?" Po latach można już powiedzieć, że zachodził w tym wypadku niewątpliwie
dialektyczny związek.
-
Ironia była bronią Szaniawskiego w jego dramacie, noweli i eseistyce. W życiu nie był
ironistą; bo bronią główną było milczenie. Cząsto także - gestem obrony. Niekiedy -
środkiem pedagogicznym stosowanym względem młodych ludzi. Udzielał im moralnej nauki,
nie podejmując pewnych wątków przez nich snutych. Była to pedagogika delikatna i skuteczna.
-
Twórca "Dwóch teatrów" wiele przeszedł w czasie okupacji. Niemcy wygonili go z Zegrzynka;
potem był w więzieniu i w Warszawie powstańczej. Ale milczał o tym - tak jak milczy
o swoich okupacyjnych przeżyciach bohater jego opowiadań, Profesor Tutka.
-
Szaniawski był oszczędny w słowie. Dzięki temu w rozmowie docierał do rzeczy najbardziej
istotnych - w sposób możliwie komunikatywny. Oszczędność w słowie powodowała jakby
wzbogacenie ustnej wypowiedzi i umieszczenie jej w rozległej perspektywie.
-
Opinia taka lub inna - przychylna dlań czy nieprzychylna - była Szaniawskiemu właściwie
obojętna; wiedział kim jest. Był wierny sobie i wyznawanym przez siebie wartościom.
Podobało mu się zdanie Marii Dąbrowskiej z jej artykułu w "Nowej Kulturze" z roku 1953,
że pisarz nie tylko wyraża swoją epokę, ale ma także jej coś do powiedzenia.
-
Nie mówił o ludziach źle. Co najwyżej wyczuwało się wstrzemięźliwość albo wyraźny
unik w rozmowie, gdy dotyczyła ona kogoś, o kim miał sąd negatywny.
-
Spłacał długi wdzięczności bez ostentacji - po prostu. Potrafił przebaczać - w sposób
wielkoduszny.
-
Był wyznawcą światopoglądu spirytualistycznego. Bez specjalnego akcentowania ortodoksji
wyznaniowej; zachowywał zresztą powściągliwość w słowie pod tym względem.
Zbigniew Jerzy Nowak
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL